Wrazliwy dryblas
Andrzej Bobkowski / Szkice piórkiem / 1997
Pamietacie skladnice harcerskie? Sklepy, gdzie mozna bylo kupic mundur, a takze modele do sklejania, listewki, kleje itp. Wychowujac sie w siermieznym PRL nigdy bym nie zgadla, ze mozna wyjechac z Krakowa (skladnica harcerska miescila sie na Rynku) do Gwatemali, zeby tam zalozyc tam filie. To w uproszczeniu, bo bylo pewne przesuniecie czasowe, takie o dwa pokolenia. Syn generala, Andrzej Bobkowski, wyjechal na dobre z mojego miasta aby w koncu dotrzec do dalekiego kraju i budowac latajace modele. Inne czasy? Inni ludzie? Ale zacznijmy od poczatku.
Jestem zbulwerowana, ze wczesniej sie moje drogi ze „Szkicami piórkiem” nie zeszly – za zmobilizowanie do zamówienia ksiazki az do grobu wdzieczna bede blogosferze. Post factum stwierdzam, iz moje drogi z Andrzejem Bobkowskim zeszly sie posrednio (i z wymienionym juz przesunieciem o pól wieku). Po pierwsze to Nowodworczyk – czyli zdawalismy mature w tej samej szkole (za jego czasów czysto meska). Po drugie wywodzil sie z rodziny narciarzy. Juz na kursie demonstratora szkolnego PZN uczylam sie o pionierach narciarstwa: chrzestnym ojcu Andrzeja, Mathiasie Zdarskym oraz stryju Aleksandrze, nestorze narciarstwa polskiego, zalozycielu i wieloletnim prezesie PZN! Po trzecie Kraków w ogóle, ze swoja bohemiczna i troche mlodopolska atmosfera, Kraków rozlicznych znajomych i znajomych ulic. No gdyby nie ta nieszczesna róznica w dacie urodzenia móglby byc moim kolega szkolnym. Tak na marginesie – szkoly, która skonczyl Boy, tlumacz lubianego przez zarówno mnie jak i Andrzeja Balzaka oraz o która zahaczyl niemniej lubiany Conrad. Jego szkola naznaczyla szlachetnym romantyzmem na zycie – czy mnie tez? Bo tak jak i ja musial kiedys odbyc przysiege „Semper in altum”. Poszukalam Bobkowskiego na liscie wybitnych absolwentów – dyrekcja jeszcze do niego, niestety, nie dojrzala (Mrozek sie zalapal).
O samych szkicach malo napisze – tylu pisalo. Mnie uderzyla kultura osobista i wyksztalcenie, znajomy mi z autopsji glód ksiazek. W ostatnich latach schamienia i wulgaryzacji jezyka bogactwo, latwosc i sposób wyslawiania sie uderzylo najmocniej (nie czysta swada czy erudycja – wlasnie bogactwo). No i sam autor, bo to on gramoli sie nawet z zamknietej ksiazki przez swoja zywiolowa fizycznosc. Zadaje klam politycznej poprawnosci Szwedów, którzy, zeby nikomu nie bylo przykro z powodu braku intelektu, wprowadzili zamiast jednej az szesc rodzajów inteligencji. Bo Bobkowski to wcielona „inteligencja ruchowa”. Zyje, zeby sie przemieszczac, zeby ruszac miesniami, zeby moknac na deszczu, zeby sporo, pozywnie i smacznie zjesc. Podoba mi sie, ze do zycia potrzebuje zarówno chleba z konfitura jak i dobrej ksiazki (jedno i drugie najlepiej w duzych ilosciach). Inna cecha, która od razu rzuca sie w oczy to skromnosc – zupelny brak pretensjolanosci (a mialby czym). Niezaleznosc wewnetrzna, dystans do siebie i poczucie humoru. Integralnosc charakteru – a w czasie wojny musialo byc szczególnie ciezko. Czy znalazlam cos, co mi sie nie podobalo?
Otóz nie przepadam za jego stosunkiem do kobiet – albo tym, co sie zdecydowal utrwalic w pamietniku. Ostatnio sprawdzam wszystkich: Kapuscinskiego, Milosza, Kolakowskiego. Moze to czasy, moze srodowisko, moze okolicznosci, moze mlody wiek. Stosunek mial lekko lekcewazacy – jakby do mniej rozwinietego podgatunku. Komentarz w stosunku do zbyt glosnej sasiadki, ze kobiety sa po to, zeby zapewnialy przyjemnosci loza. Stosunek powierzchowny, niepoglebiony, bezrefleksyjny i nielicujacy z TAKIM intelektem. Patrze na jego filigranowa zone, która przypomina nasza rodzinna Ciocie Hanie. Uzdolniona plastycznie, ciezko pracujaca, pewnie niedojadajaca, zeby meza dokarmic. Czy w tym swoim pedzie rowerowym, intelektualnym, do pomocy innym wystarczajaco zauwazal i docenial jej rozliczne talenty? Czemu pisze „Basia chce miec futro z szarych baranków” zamiast zauwazyc, ze zima luta i samemu jej to „futro” sprawic”? Czemu nie zdobyl i nie polozyl jej, poza „futrem”, do stóp calego swiata, zamiast wlec ja na swiata koniec i poniewierke? Taki duzy chlopiec – czy kiedys, potem, dojrzal?
Czytalam szybko i z przyjemnoscia, wiec cytatów nie bedzie. W kazdym razie nie tylko jezyk zachowal swiezosc i aktualnosc, ale i wnioski rozmaite, przenikliwe az do bólu. Niewiele zmienil sie obraz wspólczesnego Polaka emigranta, niewiele stosunek mieszkanców innych krajów do Polski. Smialam sie (przez lzy) czytajac komentarze Francuzów – Szwedzi komentuja nas nadal podobnie, choc niby czasy i geopolityka sie zmienily.
No i co ja teraz, biedna, mala myszka bede czytac? Bobkowski zaostrzyl mi apetyt na zycie, wiec wyruszam do zamrazarki po solidna porcje lodów. O glodzie duchowym pomysle jutro…