szwedzkiereminiscencje

Pustka

In Ksiazki, Sztuka on 5 Maj 2024 at 15:18

Dzis krótko, poniewaz blogów nikt juz nie czyta, a ja nie moge przejsc obojetnie obok Ottessy M. i jej „Mojego roku relaksu i odpoczynku”. Podobnie jak przy „Hyper” musialam przeskakiwac fragmenty, koncentrujac sie na akcji i watku psychologicznym, a pomijajac rozwiniety watek medyczny. Bo jak ktos sie chce uzaleznic od lekarstw, to Ottessa i jej glówna bohaterka stalyby sie naszym Cicerone. Jak to sie kiedys mówilo, tyle mnie w zyciu omija (w tym otepienie narkotykami).

Ksiazka budzi poczucie doglebnego smutku, mimo wielu humorystycznych sytuacji. Bo niczym w „Happiness”, bohaterka has it all: zjawiskowa urode, pieniadze, rozmiar ubran 32, wyksztalcenie z prestizowego uniwesytetu i snobistycznego kierunku. Niestety, az tyle i tylko tyle, poniewaz nie ma calej reszty: sensownej rodziny, sensownych przyjaciól, glupiej, ale dajacej radosc pasji, drobnych przyjemnosci czy gubiacego klaki na kanapie czworonoga. Uprzedmiotowujaca uroda daje jej prace w pretensjonalnej galerii sztuki typu „co by tu jeszcze wymyslic i drogo sprzedac”. Ale poniewaz dziewczyna ucina sobie w skladziku drzemki, wiec nawet wiecznie nieobecna szefowa zauwaza pusty fotel za biurkiem i zwalnia ja. Pozostaja kasety video i spanie, wspomagane farmateutykami wypisywanymi on-line przez nieprzytomna terapeutke. I nawet jedynej przyjaciólce, bulimicznej Revie, zycie zgotuje smutny koniec w ataku na Twin Towers.

Pozostaje egzystencjanepytanie: po co to wszystko? Niczym Barbara Niechcic mozna tylko sie pytac po co te nasze noce i dnie. Tyle osób marzy o Ameryce i o ulamku zasobów bohaterki, nie wiedzac, ze gdyby dotarli do celu, zobaczyliby pustke. Zanim rozpoczna sie bezsensowny wyscig powinny moze zadac sobie pytanie Carla Jonasa Almqvista z „Det går an”: och sen? czyli: a co pózniej?

Z innych literackich skojarzen przypomina mi sie scena z barki na Sekwanie, gdzie Ariadna zdradza Januszowi tajemnice religii, ze piekla nie ma („Slawa i chwala”). Co sprawia wiec, ze ksiazke sie czyta do konca, nie zarazajac depresja? Na pewno ladny jezyk i celnosc oddania cynizmu swiata medykamentów, nauki i sztuki oraz powierzchownosci naszych dazen. Wiarygodnie opisuje tez Nowy Jork, Manhattan, a zwlaszcza Upper East Side (gdzie kiedys mialam okazje mieszkac). Dobry opis dysfunkcjonalnych rodzin typu papa profesor. Zlosliwie celny obraz bubków, z którymi sie wiaza skadinad nieglupie dziewczyny. Bezsens glodzenia sie czy konsumpcji jedzeniopodobnych produktów. Z jednej strony pisze ktos, kto zna Nowy Jork, a z drugiej outsider, który kwestionuje dyskretny uroku sukcesu. Tak, jakby Ottessa znala utwór Niemena:

O Kurdzie!

In Ksiazki, Szwecja, uchodzcy on 3 marca 2024 at 22:01

Hyper, Agri Ismail, 2024

Z Kurdami trudna sprawa, poniewaz to naród bez ziemi. Pomieszkuja na terenach arabskojezycznych, podczas gdy ich jezyk blizszy jest iranskiemu. Czesto wykorzystywani w konfliktach obcych mocarstw i pozostawiani sobie po zakonczeniu wojny. Szwecja ma wyjatkowa slabosc do Kurdów, co widac po twarzach i nazwiskach tutejszych, najczesciej lewicowych, polityków. Kurdyjscy komunisci, PKK, zorganizowali sie w czasie, kiedy wielu Szwedów autentycznie popieralo ruchy komunistyczne na calym swiecie, z NRD na czele. Podczas gdy czlonkowstwo w PKK zostalo zaklasyfikowane przez Stany Zjednoczone i Turcje jako terroryzm, wielu zagrozonych aresztowaniem aktywistów znalazlo tu azyl. Szwecja wydala Turcji jednego z przywódców PKK dopiero niedawno, jako warunek ratyfikacji aplikacji do NATO.

Agri Ismail to szpakowaty czterdziestolatek, z wyksztalcenia prawnik, pratykujacy zawód w Londynie, Dubaju oraz irakijskim Kurdystanie (informacja z okladki). Nigdy wczesniej o nim nie slyszalam, co jednak nie dziwi, poniewaz „Hyper” to debiut ksiazkowy. Tymczasem tytul wdarl sie w tempie ekspresowym na lamy gazet, zbierajac bardzo pozytywne recenzje. Osobiscie odchudzilabym tekst o polowe, ale zdecydowanie doceniam aktualny walor. Niewiele czytuje powiesci tak dobrze osadzonych w rzeczywistosci, z których czegos nowego sie dowiaduje, jednoczesnie przezywajac afirmatywna reakcje: „o, wlasnie!”. Na dodatek autor w ostatnim zdaniu podziekowal milosci swego zycia, pani Amandzie Wasielewski – czyzby drobny polski akcent?

Akcja dzieje sie tu na wielu planach. Pierwszy plan to watek sagi rodzinnej, prowadzony przez pare dekad. Drugi plan to polityka czyli poczatki wczesniej wymienionej partii PKK. Nastepne watki ukazuja losy czlonków rodziny w rozmaitych miejscach i czasie; przeplatajac sie umiejetnie ze soba. Dzieki temu czytelnik ma zludzenie bycia obywatelem swiata, jednoczesnie smakujac kultury kurdyjskiej oraz wyobcowania emigranta. Najmniej przekonuje mnie polityka, przedstawiajaca przywódców PKK jako malych Jasiów na wycieczce. Jezeli rzeczywiscie tak sie rzecz miala, to tym gorzej, gdyz ich naiwnosc i latwowiernosc przerazaja. Majac w tyle glowy historie chociazby polskiego ruchu robotniczego az sie nie chce wierzyc, ze w azjatyckim kraju paru facetów przeczytalo Marksa i od razu doszlo do wladzy. Ale podobnie sie takze dzialo w Afganistanie (Åsne Seierstad, „Afganczycy”) i byc moze wlasnie ogólnie niski poziom wyksztacenia wraz ze slaba komunikacja z reszta swiata stworzyly zyzne podloze dla egzotycznych ideologii? Pózniejsze, londynskie perypetie z nieummiejetnym falszowaniem pieniedzy oraz zalosnie nieudanym zamachem w Paryzu zakrawaja wrecz na parodie.

Najciekawszym watkiem jest dekonstrukcja mechanizmów wspólczesnego kapitalizmu. Kto pracowal w jakiejkolwiek korporacji, bedzie sie zarykiwal ze smiechu – przez lzy rozpoznania wlasnych upokorzen i patetycznych wzlotów. Najstarszy syn wysadzonego z siodla przywódcy PKK zostaje pracownikiem banku i przez dlugi czas ulega zludzeniu, ze bedzie pierwszym czlonkiem klanu, który sie czegos dochrapie na obczyznie. Tyle, ze to nie on dyktuje reguly gry i w chwili osiagniecia apogeum dywanik zostaje mu wyciagniety spod obutych w recznie szyte buty stóp. Opisy rozmaitego rodzaju szczurów korporacyjnych sa znakomite, natomiast ilosc i wielosc zawilych transakcji finansowych mozna by zredukowac do minimum. Mlodsza siostra wybiera inna droge: wychodzi za maz na zamoznego Irakijczyka, co delikatnie biorac, nie wzbudza entuzjazmu rodziców – kumunizm byc moze powiazany bywa z internacjonalizmem, lecz nie we wlasnym domu. Choc nowoczesni malzonkowie ksztalcili sie w Londynie, nie sa wyizolowani z kontekstu wiezi krwi oraz entourage’u spolecznego. Pomimo zgodnosci charakterów, szczesliwego zwiazku, wspanialej sytuacji materialnej i dobrych relacji rodzinnych, w pewnym momencie wybucha bomba: Irakijczyk postanawia wziac nastepna, nieletnia jeszcze zone. Zona numer jeden zabiera córeczke i rozpoczyna nowe zycie w Dubaju. Ci, którzy marza o Emiratach, na pewno przeczytaja opis realii z wypiekami na twarzy. Pozostaje jeszcze jeden brat, nazwany na czesc pierwszgo psa w kosmosie Lajka. Lajka wybiera inna droge, a wlasciwie unika wyboru pozostajac w domu. Zostaje przedstawicielem nowego pokolenia hakerów, finansowych graczy i aktywistów klimatycznych. Mozna powiedziec, iz ten, który wysilal sie najmniej przy adaptacji do regul nowego kraju na Zachodzie Europy, wstrzelil sie najlepiej w awanagarde zachodnich i globalnych trendów.

Warto wzmienic, iz „Hyper” ukazal sie równiez w jezyku angielskim.

Z prawa i lewa

In African writers, Feminizm, Ksiazki, Szwecja, uchodzcy on 17 stycznia 2024 at 12:55

Katrine Marcal, „Vem lagade Adam Smiths middag?” En berättelse om kvinnor och ekonomi, 2020 (Kto gotowal obiad dla Adama Smitha? Opowiesc o kobietach i ekonomii); Johan E. Eklund, Johan P. Larsson, „Det nya utanförskapet”. Självförsörjningens utveckling och välfärdens framtid, 2023 (Nowe wykluczenie. Rozwój zarabiania na siebie a przyszlosc dobrobytu); Dennis Johnson, „Änglar” (Anioly/Angels, 1983)

Chyba zaczne od „Aniolów”, poniewaz pól dnia spedzilam na sluchaniu wystapien sejmowych. W tle pobyt w wiezieniu dwóch (charakteru bynajmniej nieanielskiego) poslów, zatem opis pobytu Billa Houstona w miejscu odosobnienia kusi do szukania analogii (badz ich braku). Bill, w odróznieniu od polityków, uwaza, ze na wiezienie zasluzyl, choc chetnie cofnalby czas, zeby nie doszlo do tragedii, która go tam zawiodla. Billa czeka rychla kara smierci, ale poddaje sie nieuchronnej logice maszyny prawnej (czy sprawiedliwej, to czytelnik sam oceni). Bloki, w których kolejno przebywa w wiezieniu stanowym w Phoenix, nie naleza do nowoczesnych ani tym bardziej wygodnych. Bill nie mial zbyt dobrych rokowan juz na starcie; z ojczymem morderca. Ale sluzyl w marynarce i przez jakis czas mial nadzieje, ze uda mu sie wytrwac przy lepszym zyciu. Szczególnie, kiedy spotkal Jamie i jej male dwie córeczki – miedzy uciekajaca mezatka a marynarzem nawiazala sie nic porozumienia. Niestety, los nie byl dla zadnego z nich laskawy. Jamie zostala podstepnie zwabiona, otumaniona narkotykiem i zgwalcona, a w konsekwencji przyjeta na oddzial psychiatryczny, co uniemozliwilo jej kontakty z Billem, juz o wystapieniach parlamentarnych czy prasowych nie wspominajac. Nawet gdyby nie przebywala w szpitalu, slabo wyksztalcona uciekinierka od niewiernego meza, Jamie, nigdy by nie zostala zaproszona do prezydenta USA i nawet by na taki pomysl nie wpadla. A zycie kazdej istoty ludzkiej ma ponoc taka sama wartosc… Z czego sam sie nasuwa wniosek, iz obdarzam sympatia hugowskich „nedzników” w osobach Jamie i Billa, a nie politycznych nedzników osadzonych niedawno w polskich urzedach penitencjarnych. Johnson pisze niezwykle ladna proza literacka, choc wymaga koncentracji. Czytalam niedawno, ze podobno uczniowie maja teraz problem z odbiorem fikcji, poniewaz nie potrafia sie wczuc w sytuacje drugiej osoby (nie wspomniawszy o opisach przyrody). Nie dla nich Denis Johnson, ale dla milosników dobrej literatury na pewno. Chetnie do niego powróce.

Natomiast Katrine i dwóch Johanów sa jak pies z kotem – to ksiazki raczej publicystyczne. Katrine pisze lewicowo i feministycznie (poza tym o niebo lepiej!), zas Johany prawicowo i z pozycji bialego mezczyzny w srednim wieku (który z tego tytulu dobrze pisac wcale nie musi). Wspomne jeszcze skad to moje zainteresowanie pania Kielos-Marcal. Jak zwykle, z przypadku, poniewaz przy okazji tygodnia noblowskiego zapisalam na debate on-line o wspólczesnych migracjach. Dyskutowali wczesniejsi laureaci, w tym mój ulubiony Zanzibarczyk, Abdulrazak Gurnach. Od lat ogladam filmiki biograficzne noblistów jak równiez coroczna telewizyjna debate pt. „Geniusze dywaguja”. Kocham ludzi nieszablonowych, o szerokich zainteresowaniach, a takimi wlasnie okazuje sie w wiekszosc laureatów nagody Nobla. Na „mojej” debacie pojawila sie, jako reprezentantka szwedzkich gospodarzy pani K-M w przepieknej czerwonej i wydekoltowanej sukni. Cos mnie tknelo jak powiedziala, ze ma alergie na powiedzenie „czy jestes aby PELNA Szwedka?”. No i bingo, Internet zdradzil, iz rodzice Katrine Kielos przywedrowali z… Polski! Bo zadna mi znana (a zapewne i nieznana) Szwedka nie wystapilaby w zjawiskowej, choc na zasadzie prostej elegancji, kreacji. Atrakcyjna mloda kobieta, z nienagannych angielskim i mówiaca do rzeczy – jak to sie stalo, ze ja przeoczylam? Sama nie wiem, szczególnie, ze publikuje ona takze w „Dagens Nyheter”, do których zagladam. Zeby bylo pikantniej, DN ma charakter raczej zachowawczy, podczas gdy Katrine deklaruje sie jako osoba lewicowo-postepowa, w linii „Aftonbladet”. Katrine ze swada demaskuje meskie mity o ekonomii – przy okazji demontrujac spore oczytanie. Jej ksiazka koresponduje z wynikami prac ostatniej noblistki w dziedzinie ekonomii (w zasadzie nagrody Banku Szwecji) o zacieraniu sladów pracy kobiet. Jak równiez z moimi obserwacjami o urynkowieniu wszystkiego i kalkowaniu jezyka ekonomii do wszystkich dziedzin (HR, a nie czlowiek etc.). Podobno ksiazke przetlumaczono na dwadziescia jezyków, czyli nie tylko ja odnalazlam w niej, ku ukontentowaniu, wlasne przemyslenia.

Czego nie da sie powiedziec o pomyslach Johana E z Johanem L. Niestety, ich tok myslenia przypomina uproszczenie rzeczywistosci stosowane przez Donalda Trumpa (o niemieckich korzeniach i dwóch zonach urodzonych poza terenem USA) czy tez kregi zwiazane z niemiecka AfD albo polskie wzmozenie antyimigranckie. Niby akademiccy ekonomisci, ale jakby slabo zniuansowani. Ksiazka swiezo wydana i wiele sobie po niej obiecywalam, lecz niestety, teza stala sie jasna zaraz od pierwszych stron: imigranci sa zagrozeniem dla tzw. szwedzkiego modelu. Dla niewtajemniczonych powiem, ze po drugiej wojnie swiatowej, kiedy to ich ukochani Niemcy skapitulowali, Szwedzi odcieli sie gruba kreska i postanowili zostac najlepszymi demokratami na swiecie. Lepszymi niz Amerykanie, bo nowoczesniejszymi. Europa widzi w Szwecji ucielesnienie prawdziwej socjaldemokracji, choc sami Szwedzi widza sie po prostu jako najlepsi ludzie na swiecie. Reszta swiata znajduje sie, jak to sie kiedys mawialo, sta lat za… Nie przecze, iz wiele spraw zostalo sprawnie rozwiazanych, choc nawet na moich podyplomowych studiach pedagogicznych uczylismy sie o pulapce samozachytu narodu szwedzkiego, uniemozliwiajacego obiektywne spojrzenie na siebie. Poniewaz teraz kryzys goni pandemie, a rozwarstwienie spoleczne nigdy nie osiagnelo podobnych rozmiarów, to potrzebny stal sie koziol ofiarny w postaci imigrantów. Johanowie prezentuja wiec wykres za tabelka, tabelke za wykresem. Niby mowa o imigrantach pozazachodnioeuropejskich (taka nowa kategorie panowie byli wprowadzili), ale gdzies tam zawsze znajdzie sie rzadek dla Balkanców. Bosniacy dostali laurke, ale ta reszta! Ta reszta, prosze Pani, a przede wszytskim, prosze Pana, ta reszta wyklada i unicestwia wlasnie szwedzki model as we speak. Wyzlosliwiam sie byc moze odrobine, ale panowie JEE z JPL sprowokowali mnie stwierdzenim, iz w tym pieknym kraju nie wystepuje zjawisko zwane etniczna dyskryminacja (o wystepowaniu której takze uczylam sie ostatnio). Stosujac jeden z mechanizmów obronnych, a mianowicie racjonalizacje, widza swoich krajan jako wspaniale wyksztalconych ludzi en masse, natomiast aspirantów do szwedzkosci jako nieposiadajacych odpowiednich „faktiska kunskaper och färdigheter” czyli rzeczywistej wiedzy oraz umiejetnosci. O czym sie dotkliwie przekonuja Francuzi czy Niemcy, w praktyce zmuszani do powtarzania swoich akademickich studiów. Nie musze dodawac, ze moje doswiadczenia zupelnie nie potwierdzaja tej tezy. Szwecja sprytnie przyjela sporo uchodzców, liczac po cichu na zatrudnienie ich w gorzej platnych i mniej popularnych zawodach – o czym sie glosno nie mówi. Tymczasem starsi imigranci nie sa w stanie nauczyc sie jezyka na fatalnych kursach, zas drugie pokolenie marzy tylko o „snabba cash” czyli o szybkich pieniadzach. Problem narasta i absolutnie istnieje, jednak nie w taki sposób, w jaki prawicowi autorzy protekcjonalnie go interpretuja. Rozwiazania równiez nie proponuja, choc czuje przez skóre, ze blisko im wysylania imigrantów na Madagaskar.