szwedzkiereminiscencje

Posts Tagged ‘poezja’

Mezczyzna namietny i wrazliwy-Tuwim

In Ksiazki, Polskie refleksje on 15 marca 2011 at 23:56

Julian Tuwim / Znów mi sie oczy Twoje przysnily… / 2004

Exegi monumentum…

Smutek mnie obrósl kamieniem

I trwam, wspaniale zalobny.

Kto ja jestem? Kamien nagrobny

Z wyrytym Twoim imieniem.

 

Och, zeby tak dostawac takie wiersze! Wiosna za progiem – no, moze za morzem, bo widzialam juz zdjecia wiosennym kwiatów z mojego macierzystego Krakowa. Chcialoby sie troche poezji – a tu rzeczywistosc skrzeczy czyli wkolo sami proazaiczni (i technicznie uzdolnieni) Szwedzi. O Tuwimie przypomniala mi wywiadem w GW jego córka, zyjaca podobno w tym samym co ja kraju. Zaskoczyla mniej jej opinia, ze Szwedzi wiersze, i owszem, czytaja. W jakich to podniebnych kregach ona sie obraca? A mówiac „podniebne” nie mam na mysli Christera Fuglesanda, pierwszego szwedzkiego kosmonauty i honorowego czlonka Zwiazku Inzynierów.

Zajrzalam teraz na glupiopedie, zeby przeczytac najnowsze opinie na temat poety. Niestety, odkrywczosci nie zanotowalam – powiedzialabym raczej, ze autor notki nie darzyl Tuwima specjalna sympatia. Zamieszczona zostala ocena, jakoby poezja Tuwima byla trudnodostepna. Czy autor mial na mysli wierszyk o panu kotku? Jak czytam Tuwima po latach zaskakuje mnie pomyslowisc i odkrywczosc lingistyczna. Mam wrazenie, ze nie byloby wspólczesnej polszczyzny bez niego. To on unowoczesnil nasz jezyk i podniósl z bogoojczyznianej mogily – co skad inad nawiedza nas cyklicznie. Ozywia mnie jesgo blyskotliwosc, brak sztampy, niewyczerpana, zdawaloby sie, kreatywnosc. Tuwim zostalby wspanialym autorem slownika / sajtu synonimów – a jak synomimu by nie znalazl, to by go zaraz wymyslil. Hej, gdzie sa dzis tacy cieci w riposcie interlokutorzy? Jego jezyk gietki plecie wiklinowe koszyki poezji, wypelnione fiolkami, bzami i mimoza.

Nie znam dokladnie kalendarium jego zakochan i odkochan. Poslowie zaczyna od Halinki Kon i dochodzi, ze zrozumialych wzgledów, do zony, Stefanii. Zrozumiale wzgledy to niewatpliwie wydawca, Fundacja „Pomoc spoleczna SOS” – na pomoc dzieciom (pisownia oryginalna). Fundacja ta powiazana byla, o ile dobrze doczytalam na necie, z osoba córki Tuwimów. O pani Stefanii wspominala tez Krzywicka w Gorszycielce – ze piekna, niedostepna (dla Julka) i nieczytajaca wierszy meza az do jego smierci. Dla niej bez watpienia napisane zostalo wiele wierszy mlodosci, a takze – polemizujace z „zona” – wiersze pózniejsze. Sa jednak jeszcze wiersze pisane, jak sadze, do przelotnych flam. Pan Tuwim musial miec niezly temperament, gdyz jego wiersze milosne pelne sa sensualizmu – i to nie tylko te mlodziencze, naszpikowane testosteronem. Pierwsze wiersze emanuja miloscia wielka, która zycie – i alkohol – zdaja sie korygowac. W tomiku to tylko wybór wierszy, niekoniecznie reprezentatywny, lecz odnosze wrazenie, ze wrazliwego poete Juliana musialo spotkac jakies rozczarowanie, gdyz w niektóre wiersze sa wrecz cyniczne. Pod koniec zycia pozostaje smutek i reflekcja – szkoda, ze ta sama wrazliwosc, która daje dar opisu w styku z brukiem zycia generuje depresje i ból. Sadze tez, ze codzienne zycie z tak namietnym mezczyzna musialo byc uciazliwe. Tuwim zdaje sie byc obdarzonym sporym apetytem na zycie, co robilo z niego zapewne trudnego partnera.

Na zakonczenie druga czesc wiersza „Jezeli”. Zycze wszystkim, a takze sobie, zeby ponizsza strofa nam sie w prawde sobrócila:

A jezeli cos? A jezeli tak?

Rozgolebia mi sie zorze,

Ogniem caly swiat zagorze

Jak czerwony mak,

Bo jesli tak,

No to…- Boze!!

Pani na Poezji – Agnieszka Osiecka

In Feminizm, Ksiazki, Polskie refleksje on 17 października 2010 at 13:20

Zofia Turowska, Agnieszki. Pejzaze z Agnieszka Osiecka, 2003



 

Sila rzeczy będzie wiecej o Osieckiej niż o ksiazce, co tylko Zofia Turowska może poczytac za komplement. Dzieki niej bowiem zaprzyjaznilam się z Agnieszka, która zostala przedstawiona jako czlowiek i to czlowiek, jak dla mnie, przyjazni warty. Powiem wiecej: ksiazka jestem zauroczona, albo zauroczyla mnie ksiazka wespól-wzespól z Osiecka. Nieswiadomie wstrzelilam się w temat, gdyz z jednej strony artykul prasowy o romansie z Przybora, a z drugiej okladka Wysokich Obcasów (zaklinam się, jeszcze nie czytalam!). Jakby nie było to osoba na tyle niebanalna, uzdolniona i niezwykla, ze zagosci w mojej pamieci na stale.

Zofia Turowska stosuje chronologie i poznajemy bohaterke już w dziecinstwie. Pare slów o rodzicach i domu rodzinnym, o nauce i szkole. A potem już fakty znajome ogólnie, czyli studia i STS. Autorka posilkuje się fragmentami pamietnika Osieckiej – bardzo dobrze napisanego i szczególowo prowadzonego od niemalze zarania. Duzo tez wspomnien przyjaciól i dzieki temu ma się wrazenie, ze się obcuje z sama Agnieszka. Komentarz odautorski jest ograniczony i pisany jezykiem potocznym – na cale szczescie Turowska nie pretenduje do przedstawienia zadnego naukowego, wiekopomnego dziela. Wlasnie ta bezpretensjonalnosc stanowi o wartosci ksiazki.

Dorastalam do melodii piosenek AO, często sobie z tego nawet sprawy nie zdajac. Nie była to osoba wtedy dla mnie (i moich rówiesników) wazna, ponieważ po pierwsze nalezala do pokolenia rodziców, a po drugie nasza uwaga skupiala się glównie na muzyce i wykonawcach. Dopiero jakos tak na przelomie podstawówki i liceum poezja, w tym także poetyckie teksty zaczely nabierac znaczenia. I tak już zostalo – Osiecka nalezala do srodowiska wrazej Warszawy i docierala do Krakowa za posrednictwem radiowej „trójki”. Potem jeszcze czasami spotykalam jej nazwisko w kolorowej prasie i czytywalam felietony córki Agaty. Była dla mnie osoba w tle, w jakims sensie drugoplanowa – malo o niej wiedzialam. Dlatego postanowilam się czegos wiecej dowiedziec, kiedy natknelam się na ksiazke w bibliotece w Halmstad.

Przede wszytskim przewartoosciowalam sobie pozycje AO – z teksciary na poetke. Jak się okazuje „popelnila” około dwóch tysiecy tekstów i miala niesamowita latwosc pisania. Zupelnie inaczej slucha się piosenek, a inaczej odbiera ich tekst jako slowo drukowane. I az się zadziwilam jakie ladne są te teksty osieckie i ze bez muzyki to po prostu czysta poezja. Jak to się mówi: lepiej pózno niż wcale…

Zaczelam się zastanawiac dlaczego wlasciwie to przypisanie do poezji Osieckiej umknelo „powaznym” krytykom. Dlatego, ze była zawodowo spelniona i odniosla sukces? Bo „uniwersalna” recepta na slawe (po smierci) to przeciez zycie w nedzy i niezrozumieniu. Bo była z „dobrego domu” i nie musiala przechodzic malowniczych przygód w drodze do wyksztalcenia i slawy? Bo pisala szybko i lekkim piórem? Ze względu na tematyke, gdzie nie wystepowaly czolgi czy cokoly?

Kobieta ma wieksze szanse zaistniec w historii literatury jako natchnienie poety niż jako zdolna poetka. Bo jej się zaraz wytknie tematyke bądź forme wiersza. Przypomina mi się, co o Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej napisala Krzywicka: ze bylaby inaczej oceniana, gdyby była mezczyzna. I ze nieslusznie okrzyknieto je „poetka salonowa”. Zreszta Osiecka tez miala dystans do swojej twórczoscie i samoironicznie nazywala się „poetessa”. No ale, że była skromna nie znaczy, iż ktos nie powinien jej „odkryc” dla literatury? Bo na pewno istnieje w swiadomosci ludowej jako autorka paru przebojów, a także przewija się na festiwalach piosenki autorskiej, aktorskiej, poezji spiewanej itp. Ale jak się przeczyta jej teksty na „sucho”, bez muzyki to pojawia się Tuwim. Albo Brecht – tacy Kochakowie z ulicy Kamiennej to dla mnie Brecht wlasnie. W innych wierszach pobrzmiewa Broniewski. Może czasami Pawlikowska, choc AO jest bardziej zanurzona w zyciu. Mysle, ze ta poezja po niej zostanie – melodie się starzeja, ale teksty swietnie się bronia.

Po lekturze ksiazki Osiecka stala się mi blizsza jako czlowiek. Czlowiek wrazliwy, inteligentny, często samotny i często w drodze. Niechcacy stala się prekursorem wspólczesnego singla. Obawiam się, ze także ten czynik przyczynil się do niebrania jej na serio: bo serio-czlowiek ma duza, kochajaca rodzine i jak pani Kwasniewska szczebiocze w radio o miodach bycia matka i zona. Od kobiety nadal wymaga się, żeby jej twórczosc czy inna praca były tylko placebo do czasu spotkania mezczyzny, dla którego rzuci wszystko w pierony, byleby tylko stac się sluzka i podnózkiem. Osiecka musiala prowokowac wspólczesnych, gdyz była majetna i mogla robic, co chce – nie musiala szukac partnera do zapewnienia jej chleba czy luksusów. Od swoich partnerów oczekiwala milosci – a oni od niej – rzeczy róznych, w tym tych praktycznych. Na pewno miala nielatwy charakter, ale podziwiam, ze zyla po swojemu i na wlasny rachunek. Jeszcze inny czynnik spolecznego braku szacunku to na pewno alkoholizm. W formie light, ponieważ podobno nie pijala wiele, za to regularnie (nie to co bardowie: Pilch, Stachura czy Wojaczek). Tymczasem niewiasta ma pelnic role dekoracyjne bądź macierzynskie, a nie wpadac na jednego do baru. Tak jak u mezczyzny picie to objaw meskosci, to pijace kobiety są dyskwalifikowane. Agnieszka dysponowala odwaga cywilna i się do swojego alkoholizmu przyznawala.

Uwazam, ze Osieckiej należy się miejsce w panteonie uznanych poetów polskich. Jak to zwrócila uwage profesor Janion, jej poezja nawiazywala po poezji skamadrytów i stanowila pomost miedzy Polska miedzywojenna a powojenna. Jak slucham bedac w kraju tekstów spólczesnych wykonawców to kudy, kudy. Być może są zwiastunami globalnego swiata, ale ja tam wole skamandryckie klimaty.

Na deser dwa cytaty. Pierwszy to wypowiedz Janusza Andermana:

Ta osobowosc była wazna przyczyna jej wielkiej samotnosci. Przyczyna tego, ze – jak mówila – żaden mezczyzna nie oszalal z milosci do niej, ze jej z wiazki były letnie. Mezczyzni lubili być w jej towarzystwie, ale mezczyzni się takich kobiet boja, bo nie potrafia takich kobiet zdominowac. Wiec, na wszelki wypadek, przewaznie – „zenia się z zonami”.

A to już Agnieszka wlasciwa:

Dla mnie kicz to ani karuzela, ani lowiczanka z Cepelii, ani disco-polo, ani nawet ja w swoich kapeluszach. Dla mnie kicz to taki czlowiek, który udaje kogos innego. To, co mnie razi, to kicz w srodku, w sercu czlowieka . I wlasnie taki kicz jest szkodliwy!