szwedzkiereminiscencje

Posts Tagged ‘Przybyszewski’

Pamietnik Pijaka Polskiego – Pilch

In Ksiazki, Polskie refleksje on 13 października 2010 at 23:20

Jerzy Pilch, Pod Mocnym Aniolem, 2000

 

Kraków nie bylby Krakowem, a Polska nie bylaby Polska, żeby nie czcic swojego, rodzimego pijaka. I oto, niczym Przybyszewski z Monachium, z egzotycznej Wisly wylonilo się nowe wcielenie „Chopin gdyby zyl…”. A może to Wisla rzeka wyniosla na krakowski brzeg? Jakby nie było zaleglo w obrebie samych murów miasta. Porównanie z Przybyszewskim wypada chyba na niekorzysc tego drugiego – bo Pilch pisze na prawde dobrze, ale muzykalnosc ma zdaje się w zakresach sredniej krajowej. Podobnie jak diabolicznosc – lepszym odpowiednikiem Stacha bylby chyba Roman Polanski.

Nie będę się już pastwic, ponieważ zlosliwosci o osobie pisarza nie sa fair – jak to sam Pilch pisze, nie należy mylic autora z narratorem. Wiec może Jerzy P za kolnierz wylewa i opisuje wylacznie swoje intelektualne fantazje? Mnie w kazdym razie mdli od tej ksiazki i mdli od wyroku jurorów nagrody NIKE. Za co? Za narcyzm? Za opis rzygowin? Za meskosc cuchnaca kazdym rodzajem alkoholu? Za nieudacznictwo? Bo samo przebywanie na odwyku można sobie poogladac w filmie z Sandra Bullock. Najbardziej mnie zirytowal watek milosny – bardzo ladnie skonstruowany, i owszem. Ale. Ale znowu ta kobieta, która zbawi kazdego upadlego, kazdego pijaczyne – i zobaczy w jego zamglonych wzroku skarby prawdziwej meskosci, które skrywa (skutecznie) wrazliwa dusza jego. Bo to ta jedna, jedyna – ta w zóltej sukience. Ta jedna na dzis, na ten rok, na to wyjscie z ciagu. Wieczne klamstwo pokolen alkoholików, którzy oklamuja swoje kobiety, ze tym razem im się uda. Którzy zawalaja i twierdza, iż ona nie może ich opuscic, bo przeciez oni tylko dla niej, niczym dla Beatrycze. Pijackie klamstwo: kochanie, przestane pic WYLACZNIE dla Ciebie – tylko dbaj o mnie, laskocz w piety i pisz teskne listy na mój kolejny odwyk.

W ogóle jak przeczytalam spis utworów pana Pilcha (nie czytalam zadnego innego poza ww), to pojawil się przed moimi oczami archaiczny typ macho, co do którego mialam nadzieje, ze wyginal. I to naplynal Wisla do mojego rodzinnego miasta – a kysz, dziadzie paskudny! Niby nowe czasy nam nastaly, a tu niczym wampir pojawia się zjawa mezczyzny genialnego, którego genialnosc mierzy się konsumpcja (w litrach) napojów wyskokowych. Popapranstwem. Ilosca zawalonych zwiazków i mglistym obrazem zuzytych kochanek. Obciazajacego budzet panstwa nieskonczonymi esperalami. Chlubiacego się, ze po kolejnym odwyku laduje w knajpie. I pije, bo musi. Musi, bo jego przodkowie tez pili (pozostaje pytaniem otwartym czy aby wspólnie z Chopinem?). W mojej opinii to żaden facet, tylko brak charakteru i meskosci. Ze tez się jeszcze kobiety nie nauczyly i nabieraja na takich, co to tylko czekaja, żeby im popsuc zycie. Wieczny Psuj – Piotrus Pan. Podstarzaly w dodatku.

Niech czyta kto chce – ja nie będę. Troche mi szkoda, bo sama sztuke pisania JP opanowal kunsztownie i pisze miejscami nie tylko dobrze, ale nawet ladnie. Co jednak z tego, ze pisze ladnie, jak o brzydkich rzeczach? Wzbudza we mnie gombrowiczowski rzyg chroniczny.

Duzo ciekawsze były internetowe poszukania dzieci Przybyszewskiego – na trop których wpadlam przy okazji. Dzieci z Dagny (nie mylic z Dziecmi szatana) wyrosly Szwedom na pozytek – a zwlaszcza Zenon. Gorzej poszlo synowi w Zwiazku Radzieckim, bo dopadlo go karzace ramie Stalina. Chetnie poczytalabym ich biografie w formie ksiazkowej.