Niestety, mam malo czasu na pisanie o czytaniu i sluchaniu – a bo to trzeba do lasu na grzyby, a to kota i szynszyla oporzadzic, a to kunfitury z dyni nasmazyc. Sila rzeczy badzie wiec krótko; szczególnie ze nastepne ksiazki gonia.
1. True Grit, napisane przez Charles Portis, czytane rewelacyjnie przez Reine Brynolfsson (audiobook)
Od dziecka lubilam westerny w wersji kinowej. W takiej tez wersji wolalabym zobaczyc „True grit”. Wysluchalam na spacerach, w sceneriach lesnych, jeziornych i plazowych. Wychowana na „Duchu puszczy”, Cooperze, Mayu i Wernicu widzialam akcje oczami duszy mojej, Chetnie jednak zobacze w kinie, bo to jak dla mnie akcja typu 2zabili go uciekl”. Westerny ogladam dla widoków, rozleglej, amerykanskiej przyrody, koni, strojów i nastrojów. po to, zeby znów przezyc zwyciestwo dobra i sprawiedliwosci i w tym milym przekonaniu wyjsc z kina. Wiec jak ktos ma czytac albo sluchac to niech od razu zainwestuje w bilet na seans – bo nie zostalo mi po tej ksiazce w glowie ani sercu nic.
2. Haruki Murakami / 1Q84 /2011
Nowa ksiazka Murakamiego to dla mnie niczym powrót w objecia dawnego kochanka. Podobno „dobry bajer to polowa roboty” – a Murakami ma taki bajer, ze zawsze mnie zauroczy. Tym razem niepotrzebnie rozwodnil akcje i zaplanowal trzy tomy – wolalabym jakby sie skoncentrowal w jednym i wyszedl ma nastepny „Kafka on the shore”, bedacy jedna z moich ulubionych ksiazek. Recenezje obiecuje napisac po przeczytanu wszytskich czesci – czekam wlasnie w kolejce na tom drugi. Co do trzeciego to nawet nie jestem pewna czy zostal juz przetlumaczony na szwedzki? Jedna rzecz pewna – Haruki poszedl w Anais Nin oraz Stiega Larssona. Denerwuja mnie europeizmy autora, gdyz jak dla mnie wystarczyloby magii w Japonii. Dwa ksiazyce mnie nie biora – no ale Murakami bierze i mnie tyle. Jak tylko zaczyna opowiadac to siedze, slucham i prosze o wiecej. Cdn.
Zdjecia grzybów z dzisiejszego lasu na fotoblogu: http://www.garnek.pl/jilsander/a