szwedzkiereminiscencje

Epigoni – czyli gdzie do pracy?

In Pamietnik, Polskie refleksje on 20 lutego 2010 at 14:12

Dzisiaj nareszcie sie zabieram za opisanie spotkania, ktore mnie zmobilizowalo do zalozenia bloga. Spotkanie odbylo sie pare tygodni temu, jak odbieralam auto od mechanika. Na moj widok mechanik sie wyjatkowo rozpogodzil i zaprosil do tlumaczenia, poniewaz akurat byla u niego para Polakow i potzrebowal pomocy jezykowej.

Jako niegdysiejszy tlumacz zabralam sie do rzeczy – przed otworzona maska samochodu zastalam dziewczyne i chlopaka (albo mloda kobiete i mlodego mezczyzna). Chlopak stal z pusta plastykowa butelka z dloni, na ktorej wskazywal jakis napis. Usilowal cos powiedziec mechanikowi swoim fragmentarycznym szwedzkim i jakos nerwowo zareagowal na moje pojawienie sie – zamiast sie ucieszyc, ze ktos chce mu pomoc i to za darmo (co sie w SE raczej nie zdarza). Dziewczyna byla zdecydowanie bardziej komunikatywna i dowiedzialam sie, iz nalano zlego plynu (z plastykowej butelki) i pojawily sie komplikacje. Smaczku sytuacji dodawal fakt, ze glownym decydujacym okazal sie tatus mieszkajacy w kraju. Czyli ja tlumaczylam dziewczynie (chlopak w ogole nie sluchal), a ona mowila, ze przekaze tatusiowi i zobaczy, co tata zadecyduje. Zeby troche osmielic mlodego czlowieka zazartowalam, ze ja tez robie bledy, a mam siedem lat wyksztalcenia akademickiego. Mlody czlowiek chyba sadzil, ze to konkurs pieknosci i oswiadczyl dumnie, ze on to ma OSIEM… W kazdym razie na pewno NIE byly to studia inzynierskie, poniewaz klient nie rozumial zaleznosci przyczynowo-skutkowych, tylko zadawal wyjatkowo skomplikowane i gornolotne pytania – slabo skorelowane z usterka.

Kwota naleznosci za naprawe okazala sie spora i chlopak pojechal po pieniadze do bankomatu, a ja poszlam pogadac z dziewczyna. Jak mi mechanik przeplotkowal, to z nia dawalo sie lepiej dogadac po angielsku, poniewaz chlopak nie wiedzial nawet jak sie nazywa uszczelka  – a  akurat uszczelki zostaly uszkodzone. Myslalam, ze sa na wycieczce i w drodze skads dokads – i tu czekalo mnie pelne zaskoczenie. Dziewczyna powiedzial mi bowiem, ze oni tu mieszkaja! I to na dodatek w miejscowosci jeszcze mniejszej niz moja – wiec zapytalam od razu CO oni tam robia? Okazalo sie, ze…ucza sie szwedzkiego (jak doswiadczylam wczesniej to zupelne poczatki). Bo oni tutaj przyjechali do pracy. W oslupieniu zupelnym zapytalam o kierunek studiow – i mlody czlowiek okazal sie byc filozofem,a  poza tym troretycznym pracownikiem socjalnym. Kobietka studiowala srodowisko i byla kiedys na wymianie na pobliskiej uczelni.

Zostawilam jej swoj telefon i odjechalam przekonana, ze sa jednak optymisci na swiecie. To byli prawdziwi epigoni emigracji polskiej lat siedemdziesiatych-osiemdziesiatych, ktorych wypedza z kraju brak szansy na rozwoj. Tym razem, o ile dobrze zrozumialam, chodzilo glownie o perspektywe pracy w zawodzie. No i to jest ten tricky one, poniewaz losy wyksztalconych Polakow w SE wskazuja raczej na klopty z: a)uzyskaniem pracy, b) z uzyskaniem pracy w zawodzie, c) z uzyskaniem godziwej zaplaty za swoja prace. Na dodatek w SE panuje bardzo duze bezrobocie wlasnie wsrod osob mlodych. Zeby moc pracowac w zawodach akademickich obowiazuje dobra znajomosc szwedzkiego, dobra znajomosc angielskiego (no, chyba ze sie jest lekarzem), rzeczowosc i komunikatywnosc, umiejetnosc sluchania oraz usmiech. Pracujac w socjalu trzeba wykazac sie elastycznoscia i umiejetnoscia rozmowy z ludzmi z roznych srodowisk, a poza tym mowiacych roznymi dialektami. Jak ten filozof, ktory warczal na mnie kiedy chcialam mu pomoc, „wiedzial” lepiej niz mechanik i nie byl w stanie sie dogadac ma isc wsrod ludzi i na dodatek im pomoc?

Juz wieksze szanse ma dziewczyna, bo przynajmniej byla otwarta i rokuje, ze sie jeszcze czegos nauczy. Bo pobyt zagranica to ciagla nauka od poczatku, co wymaga wiele cierpliwosci i cnoty pokory. Poza tym Szwedzi nie respektuja polskich studiow, a i do studiow nie maja szacunku w ogole. Polscy inzynierowie popelniali w SE samobojstwa, poniewaz nie mogli wrocic do zawodu. Moj wniosek o lepsza pomoc dla inzynierow urodzonych zagranica , przyjety przez wladze zwiazku zawodowego inzynierow nadal czeka na przekucie go na konkretne dzialania. Oj, it’s a long way to Tipperary…

W kazdym razie moj telefon do tej pory nie zadzwonil – a bardzo jestem ciekawa ile potrwa ten eksperyment?

  1. Witaj,
    Zastanawiam się, jak naburmuszony pan filozof-terapeuta wyobraża sobie swoją pracę w Szwecji bez znajomości języka?
    Cóż, Polak potrafi 😉
    Na Twoim miejscu nie martwiłabym się, jeśli telefon nie zadzwoni.
    Serdecznie Cię pozdrawiam.

    • Hej, dzieki za komentarz!

      A telefon dalam dziewczynie, poniewaz mialam wrazenie, ze jak to sie mowi, postawila na zlego konia i ze jest za fajna jak na tego faceta. Wiem, ze na obczyznie czasami potrzebne bywa wsparcie – bo choc im dobrze zycze, to slabo widze ich happy end…

  2. a i ja czytam Pani pisanie. ciekawa jestem losów opisanej pary bez znajomości szwedzkiego, za to z wielkimi marzeniami..
    widzę, że ziarenko niezgody sieje miedzy nami proza Muller, która mnie się bardzo podoba (choć przy drugiej styczności już mniej), ale przecież jeden przykład nie może wszystkiego anulować. 😉

    „w patagonii” i mnie czytało się powoli. widać tak to jest z tym chatwinem.

    z pozdrowieniami
    j

    PS. Co do naruszania „świętości narodowych” – często mam wrażenie, że ich dotykam, kiedy nie podoba mi się książka polskiej autorki. zaraz zjawia się kilku zajadłych objaśniaczy, którzy w nijakiej książce potrafią dopatrzeć się zaangażowania wielopoziomowego. co gorsza, książkę początkowo dobrą w mojej ocenie, potrafią zniesmaczyć swoimi interpretacjami. zastanawiam się, czy to efekt konkretnych studiów, czy tylko (aż?) osobnicze cechy.

    • no ja to jestem jeszcze gorsza, bo w ogole nie moge sie odnalezc we wspolczesnej polskiej literaturze – chyba sie zatrzymalam w rozwoju czy co? bo jak ide w rodzinnym krakowie do ksiegarni to sie konczy albo jakas autobiografia, albo autorem obcym (mimo, ze CHCE popierac rodzimych)!

      czy czytala pani moze maslowska? bo ona w recenzji wyglada na ciekawa – nie wiem jak w czytaniu?

      a co do tonow w dyskusjach internetowych to nasaczone sa zcesto duza iloscia agresji oraz madralinstwa. ma sie wrazenie, ze kuzden-jeden ma conajmniej phd. z kazdego poruszanego tematu. ulubionym slowem wpisu to: „zenada” albo obludne. „wspolczuje”. rzeczowej dyskusji zazwyczaj jak na lekarstwo. pozwolilam sobie skomentowac pani opinie, poniewaz byla merytoryczna bez zjadliwosci – bo o to w koncu chodzi. a ze ma sie rozne opinie, to tylko ciekawiej i ubarwia dyskusje

      natomiast co to herty m. to na razie spasuje – podobala mi sie jej mowa na przyjmowaniu nobla i ma ciekawe losy. ale ten „flacklandet” (plaskowyz) to bylo pastwienie sie nad niewinnym czytelnikiem. zaufalam jej, a ona mnie zawiodla. jakby mi pzreszlo, to ktora pozycje pani poleca?

  3. Co do polskiej literatury:

    Masłowską zdecydowanie warto przeczytać – dziewczyna ma niesamowite ucho, a poza tym najlepiej samemu wyrobić sobie zdanie;) Dla mnie to ważne objawienie literackie.

    Dużo dobrego mówi się ostatnio o „Pensjonacie” Pazińskiego.

Dodaj odpowiedź do Lirael Anuluj pisanie odpowiedzi